Wena a systematyczność w pisaniu

Ciekawa jestem, jakie są wasze przekonania na te tematy: wena i systematyczność. Prawie każdy czytelnik ma swoje przekonania na ten temat, ma je także każdy twórca treści. Właściwie to się tyczy wszelkich form kreatywnej, artystycznej pracy: od malowania, przez miksowanie muzyki, po pisanie. Ja dziś rozjaśnię wam te zagadnienia w zakresie pisania.


Wena i systematyczność – czy to się da połączyć?

Ciekawa jestem, jakie są Twoje przekonania na te tematy: wena i systematyczność. Prawie każdy czytelnik ma swoje przekonania na ten temat, ma je także każdy twórca treści. Właściwie to się tyczy wszelkich form kreatywnej, artystycznej pracy: od malowania, przez miksowanie muzyki, po pisanie. Zarówno czytelników, jak i pisarzy zapraszam do przeczytania o tym, w jaki sposób łączę te dwa bieguny – wenę i systematyczność.

Chciałabym zacząć właśnie od tego, co niektórzy określają iskrą kreatywności (ang. spark of creativity) – mowa o tym momencie, w którym do głowy przychodzi Ci świetny pomysł na treść, a głowa zaczyna Ci kipieć od pomysłów na fabułę, dialogi i postacie.

Iskra kreatywności

To w zasadzie nie ma wiele wspólnego z naszym tematem, bo ani wena ani systematyczność nie prowadzą do pojawienia się iskry kreatywności. Trudno jednak napisać bez niej jakąkolwiek treść, a więc od tego zaczniemy. Gdy nagle w głowie pojawia mi się przebłysk jakiejś dobrej intrygi, notuję go (lakonicznie), po czym wyrzucam tą myśl z głowy. To może wydawać się dziwne, ale odkąd tak robię, dużo łatwiej mi jest rozwijać pomysły na fabułę i sceny w książce. Nie dopuszczam tej nowej myśli do świadomości – wówczas nieświadomość nad nią pracuje. Skupiam się na innych rzeczach. Wyznaczam sobie także czas, kiedy wrócę do pomysłu. U mnie zazwyczaj jest to kilka, jak nie kilkanaście dni. Iskra kreatywności dojrzewa w dobry pomysł dłużej lub krócej zależnie od człowieka. Daję jej czas na transformację z nieśmiałego pączka w piękny, wonny kwiat.

Rozwijanie pomysłu

Wyznaczony dzień i godzina, kiedy siadam do danego pomysłu, są swojego rodzaju obietnicą dla mojego umysłu. Ja uwielbiam pisać – nawet gdy mam „trudniejsze dni” – więc dla mnie jest to niemal obietnica uczty. Niewiele rzeczy wywołuje u mnie podobne podniecenie jak myśl, że za kilka godzin usiądę do komputera i będę pisać książkę 😀
Czasami na rozwój fabuły mam tylko kwadrans, ale robienie tego zgodnie z harmonogramem tworzy podwalinę pewności, że umiem pisać o zaplanowanych porach.
Wena i systematyczność przyszli do mnie jako przyjaciele, a nie wrogowie dopiero po jakimś czasie stosowania tego systemu. Planowałam sobie czas na myślenie o mojej treści i trzymałam się tego, co sprawiło, że powoli moje postrzeganie tych dwóch zagadnień zacznie się zmieniać.

Wena i systematyczność – to da się pogodzić

W końcu opanowałam pisanie o danych porach. Można jednak zapytać: co z weną? Przecież ona nie jest na zawołanie!
Na początku było to trudne, bo wena nie przychodziła wraz z godziną podaną w kalendarzu. Z czasem jednak, moja głowa nauczyła się „czekać” na wyznaczoną godzinę z przypływem natchnienia. Brzmi to może mało prawdopodobnie, ale przysięgam – tak było i nadal jest 😉
Oczywiście trafiają mi się też gorsze dni, gdzie napisanie nawet 5 zdań jest wysiłkiem. Wówczas przypominam sobie, że lażde zdanie pcha fabułę książki do przodu i przybliża mnie do jej skończenia.

Mam nadzieję, że wyczerpująco opowiedziałam o temacie weny i systematyczności w pisaniu. Jeśli masz jakiekolwiek pytania, wątpliwości lub po prostu chcesz pogadać o pisaniu i czytaniu, napisz do mnie na asadura@asadura.pl.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts